Kiedy wychodzimy na zewnątrz wchodzimy w bardzo nieprzyjazny świat. Wiatr wieje strasznie, twarde i drobne kryształki śniegu tną po twarzy, a szlaku nie widać. Idziemy w górę w kierunki grani, ale po stu metrach brnięcia w śniegu po pas musimy zawrócić i się przeorganizować. Wracamy do schroniska, i za chwilę spróbujemy znowu
Widoczność coraz mniejsza, czasem z oczu znikają tyczki znaczące szlak. Wreszcie docieramy do wypłaszczenia na szczycie, teraz dalej Drogą Przyjaźni Polsko-Czeskiej.