Szlak Czarownic w opolskim to bez wątpienia jedna z najbardziej intrygujących atrakcji turystycznych regionu. „Szlak Czarownic” to efekt polsko-czeskiego projektu „Szlakiem czarownic po czesko-polskim pograniczu”, realizowanego w latach 2008-2010. Trasa przejazdu zaplanowana została w taki sposób, aby umożliwić zwiedzenie miejsc związanych z historią procesów kobiet, które w wyniku oskarżeń o stosowanie czarów, kończyły swój żywot palone na stosie. Rowerowy Szlak Czarownic wiedzie przez województwo opolskie (95 km), a następnie przez terytorium Czech (138 km).Trasa zaczyna się w Paczkowie nazywanym ze względu na swoje wojenne fortyfikacje „polskim Carcassonne” możemy odwiedzić owiany licznymi legendami Dom Kata, gdzie obecnie znajduje się Informacja Turystyczna… prowadząc następnie przez wsie Pomianów Dolny, Lubiatów, Ligota Wielka i Sarnowice. Kolejnym punktem na trasie jest ważne dla historii regionu miasto Otmuchów. W Otmuchowie znajduje się unikatowy pomnik „żony kata” czy gotycko-renesansowy zamek biskupi… Przejeżdżając przez kolejne, mniejsze lub większe wsie, trafiamy do Nysy jednego z największych miast województwa opolskiego. Po zwiedzeniu licznych zabytków w tym mieście, ruszamy dalej przez opolskie wsie, by ostatecznie dotrzeć do Głuchołaz. Założone przez biskupa Wawrzyńca miasto stanowi ostatni punkt na polskiej części trasy, przed miastem Zlate Hory, znajdującym się na terytorium Czech.
https://szczurforteczny.pl/2021/12/12/nysa-slaski-rzym/
https://szczurforteczny.pl/2021/12/24/polskie-carcassonne/
https://szczurforteczny.pl/2021/12/05/zamek-w-otmuchowie/
https://szczurforteczny.pl/2021/12/19/dwor-biskupi-w-nysie/
https://szczurforteczny.pl/2021/12/19/palac-biskupi-w-nysie/
https://szczurforteczny.pl/2022/03/27/gory-opawskie/
i inne miejsca których warto poszukać na stronie.
Skąd nazwa „Szlak Czarownic”
Początki wiary w istnienie diabła i jego sprzymierzeńców – czarowników i czarownic – można zauważyć już w starożytności. Jednakże największa fala prześladowań osób oskarżonych o czary, szczególnie kobiet, przychodzi w średniowieczu i na początku okresu nowożytnego. Obrońcami wiary w demony i czarownice były tak znane osobistości jak założyciel scholastyki Tomasz z Akwinu, król Jakub I czy założyciele wiary protestanckiej Marcin Luter i Jan Kalwin. Dokumentem, który zapisał się w dziejach tzw. procesów czarownic, była bulla papieża Innocentego VIII „Summis desiderantes” z 1484 r., która doprowadziła do napisania jednej z najstraszniejszych ksiąg w nowożytnym świecie „Młot na czarownice” (Malleus maleficarum). „Młot…” szybko się stał podstawowym podręcznikiem przy przesłuchaniu i przeprowadzaniu procesów z potencjalnymi czarownicami. Zrozumiałe jest, że w klimacie wiary w diabła i jego sprzymierzeńców tylko nieliczni zdołali oficjalnie zaprotestować przeciwko polowaniu na czarownice. Stosy z podejrzanymi „sługami” diabła najczęściej płonęły w XVII wieku na ziemiach niemieckich, w Szkocji, Francji, również na Śląsku, do momentu wybuchu wojny trzydziestoletniej, doszło do procesów czarownic tylko w rzadkich przypadkach. W latach 1456-1503 przeprowadzono kilka procesów w okolicach Wrocławia. Pierwszy prawdziwy pogrom czarownic w Nysie nastąpił w 1622 roku, kiedy oskarżona przez męża kobieta, pod wpływem tortur przyznała się do winy, wymieniając jako swoje wspólniczki kolejnych pięć kobiet. Wszystkie zginęły na stosie. Przyczyn prześladowań i oskarżeń o czary w księstwie nyskim upatruje się, tak jak w innych rejonach Europy, w próbach wyszukania osób odpowiedzialnych za klęski żywiołowe oraz epidemie, a także w gorliwości działających w imieniu biskupa wrocławskiego pełnomocników. Duże znaczenie miała też trwająca od 1618 roku wojna trzydziestoletnia i towarzyszące jej cierpienia ludności. Z biegiem czasu, kiedy okazywało się, że profity płynące z egzekucji czarownic są całkiem spore m.in. za sprawą konfiskaty majątku skazanych, właśnie owe profity stały się przyczyną eskalacji pościgu za czarownicami. Z chwilą, kiedy krąg oskarżeń rozrastał się nadmiernie i już nikt nie mógł czuć się bezpiecznie, fala prześladowań powoli malała, by po jakimś czasie powrócić ze wzmożoną siłą. Procesy tak się rozrosły, że we wrześniu 1636 r. zarząd nyski wydał pozwolenie na budowę specjalnych pieców spalających „sprawiedliwie skazanych zwolenników diabła, czarownic i złych duchów” i w ten sposób doszło do zbiorowych egzekucji. Oprócz inkwizytorów niemałą rolę w procesach o czary odegrali kaci, którzy wyspecjalizowali się w dziedzinie wykonywania egzekucji na czarownicach, a także bolesnego ich przesłuchiwania, i dzięki temu zyskali sławę niezastąpionych fachowców. Jednym z najsłynniejszych był Grzegorz Hildebrand z Nysy. Ceniono go tak wysoko, że zatrudniany był i w innych miejscowościach np. w Głuchołazach i Zlatych Horach oraz sowicie opłacany.
…Przesłuchanie prowadził kat miejski doskonale wyszkolony w swoim fachu, czego dowodem były rozchodzące się błagania o litość. Jednak w żadnym wypadku o litości nie mogło być mowy, wszak zeznania trzeba było szybko spisać, bo w kolejce na przesłuchanie czekały jeszcze co najmniej 3 osoby. Pod wpływem „charyzmy” prowadzącego przesłuchanie kobieta szybko puściła parę z gęby… Kat przerwał przesłuchanie, wszak już usłyszał co chciał usłyszeć. Przygotować ją, rzekł tubalnym głosem i poszedł obmyć krew z rąk. Proces był wyjątkowo krótki, za czyny niegodne, za spółkowanie z duchem i za paranie się czarami została skazana na śmierć przez spalenie. Niedługo po tym wyroku pierwszy stos zapłonął, a mdlący zapach palonego białka rozszedł się w tłumie, który niczym widzowie w teatrze czekający z niecierpliwością na rozpoczęcie spektaklu, gromadnie zebrał się na wzgórzu katowskim…