Widać prowadzącą w pole aleję lipową. Na jej końcu, wśród drzew, bieleje strzelista wieża . “Kościół w polu”, to samotny kościółek w Sidzinie.
W dawnych czasach była to szlachecka posiadłość Hennersdorf, znajdująca się wówczas w granicach księstwa nysko – otmuchowsko – grodkowskiego.
Legenda pierwsza odwołuje się do czasów średniowiecza. Podobno 3 maja miejscowy rolnik znalazł na swoim polu stary, grecki krzyż, który przeniósł do jednego z miejscowych kościołów . Następnego dnia okazało się jednak, że przedmiot wykopany z pola zniknął. Odnaleziono go dokładnie w miejscu jego wykopania. Ponoć dwukrotnie umieszczany w miejscowym kościele krzyż uparcie wracał w pole. Włościanie uznali to za widomy znak boży i w miejscu, gdzie dziś stoi kościół, wystawili kapliczkę.
Na pamiątkę tego wydarzenia, wybudowany został w 1873 roku w tym samym miejscu kościół, który został usytuowany na planie greckiego krzyża.
Legenda druga zupełnie inna, może ciekawsza.
W dawnych czasach córka zamożnego gospodarza ze Skoroszyc Alfreda Hylli, piękna i dorodna Regina zakochała się w parobku, przybyłym do prac polowych spod dalekiego Olesna.Taka miłość nie spodobała się gospodarzowi, zakazał Reginie spotkań z parobkiem.
Gdy zakazy nie pomagały i córka po kryjomu spotyka się z ukochanym Richardem, więził ją w komórce i karał. Miejscem tajemnych spotkań był niewielki zagajnik niedaleko wsi, w którym młodzi ślubowali sobie miłość dozgonną, całowali się i pieścili.
Wiejski pijaczek Kacper Lazik doniósł Alfredowi o miłosnych schadzkach jego córki z niechcianym i gardzonym parobkiem, rozwścieczony ojciec panny postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Córkę zamknął kolejny raz w komórce, a na miejsce spotkania córki z parobkiem wysłał Kacpra z kumplami po kielichu, by tamci dali przybyszowi solidną nauczkę i przekazali mu należne za pracę wynagrodzenia i raz na zawsze przepędzili.
Chłopaki chcąc zachować wynagrodzenie przeznaczone dla parobka pobili biedaka na śmierć. Richard dzielnie się bronił, oddając razy, zdołał jeszcze złamać Kacprowi nogę. Niestety, przegrał tę nierówną walkę. Umierając chwycił za pierś nachylonego nad nim Kacpra – „Przekaż Reginie …zrób to …, że kochałem ją bardzo. Że miłość moją wielką do niej zaniosę do niebios”.
O morderstwie głośno było w całej okolicy. Z niedalekiego Niemodlina przyjechał urzędnik, by poprowadzić śledztwo w sprawie zabójstwa i odnaleźć sprawców. Niestety, wieś milczała, a świadków nie było. Regina nie płakała i pewnego razu zniknęła z dworu. Długo poszukiwała ją rodzina i sąsiedzi. Kaleki Kacper z przetrąconą przez Richarda nogą, tknięty złym przeczuciem udał się do zagajnika i tam, ku swojej rozpaczy zobaczył piękną Reginę, która odebrała sobie życie.
By historię tę utrwalić w pamięci dla potomnych pogrążony w smutku po stracie ukochanej córki, Alfred Hylla ufundował ten tajemniczy i urokliwy kościółek w Sidzinie.
Jest jeszcze jedna, a nawet dwie historie związane z tym miejscem, pierwsza z 1944 roku, według świadków, podczas ewakuacji niemieckich rodzin na zachód, przelatujące samoloty niemieckie zrzuciły na kościół 8 bomb, ale żadna nie trafiła, świątyni cudem ten nalot przetrwała.
Druga z marca 1945 roku na strychu kościoła ukryło się około 50 niemieckich dezerterów, a może Werwolf. Rosjanie ich znaleźli, wszystkich rozstrzelali i zakopali obok kościoła. Nie jest to nic dziwnego, sowieci bardzo często rozstrzeliwali jeńców i ludność cywilną, nie wspominając o zbiorowych gwałtach na mieszkankach Śląska, jak i wszystkich miejscach gdzie ta swołocz się pojawiła.
Dodaj komentarz