Niespodziewanie przez trzy dni spadł ponad metr śniegu. Kiedy stopniał, okolice aż po horyzont zamieniły się w ocean, z którego niczym wysepki wynurzał się Kotórz Mały i Kotórz Wielki. Woda sięgała po pas. Chłopi okładali brzegi Małej Panwi workami z piaskiem i wznosili modły, żeby żywioł nie dotarł do ich domostw. Gdy rzeka wróciła do swego koryta, odsłoniła rozkładającą się padlinę, którą trzeba było szybko zakopać, żeby nie wybuchła epidemia. Ledwie po sześciu miesiącach wróciło trochę normalności, a już następna fala zalała wioski. Rzeki były kapryśne. Podtapiały. Wielka woda spiętrzyła Małą Panew na przykład w roku 1854 i potem w 1903, kiedy wlewała się ludziom oknami do chałup. Bywały też lata suche, poziom wód niski, kłopotliwy w rzecznej żegludze na Odrze. Mała Panew miała dla przepływu odrzańskich barek bardzo duże znaczenie. Nie wiadomo kto pierwszy wpadł na pomysł wybudowania zbiornika retencyjnego w okolicach Turawy. Podobno Adolf Hitler w czasie wizytowania Otmuchowa zachwycił się sztucznym akwenem, ale już wcześniej, bo w 1913 roku prowadzono pomiary geologiczne na Odrze. Przerwała je I wojna światowa i ostatecznie zostały ukończone piętnaście lat później. 16 kwietnia 1933 roku hrabia Garnier spotkał się z kanclerzem Rzeszy. Mimo jawnej niechęci do przyszłego Führera rozmawiał z nim przeszło dwie godziny. Naświetlił problem wylewającej rzeki i przedstawił koncepcję zbiornika retencyjnego. Mimo że graf odmówił wstąpienia do partii, miesiąc później w czasie kolejnego spotkania Adolf Hitler podjął decyzję o natychmiastowej budowie. Pod koniec maja w Turawie gościła komisja rządowa, która powołała do życia Biuro Budowy Jeziora. Na koncie Garniera przybyło 1,6 miliona marek za sprzedaną ziemię. Wieści o rozpoczynających się pracach szybko rozniosły się echem po całych Niemczech. Robotnicy zjeżdżali do Turawy z najdalszych zakątków. 1500 osób pracowało na trzy zmiany. Nawet kobiety wstępowały do brygad budowlanych, gdyż zarobki były dużo wyższe niż w centralnej Rzeszy. Gospodarze chętnie udostępniali swoje domy ekipom budowlanym. Za wynajem i wyżywienie otrzymywali wynagrodzenie. Do budowy zbiornika wykorzystano lokalne surowce. Część wydobywano tuż obok dzięki temu mamy dziś Jezioro Srebrne, Jezioro Średnie i Jezioro Małe. W czasie układania wodoszczelnego fartucha iłowego bezwzględnie dbano o czystość budulca. Robotnicy nie mogli w żadnym wypadku, czy to na rękach, czy na narzędziach wnieść najdrobniejszych ilości piachu. Pracownicy musieli zmieniać obuwie, gdy wchodzili na teren układania iłu. Wiosną 1937 roku wały przyszłego akwenu zazieleniły się po raz pierwszy. Obsadzono je specjalnymi gatunkami traw, krzewów i drzew. Kiedy Hitler dokonywał aneksji Austrii, do zbiornika w Turawie wlewała się rozszalała woda. Na wałach stali gapie z całej okolicy. Inwestycję uznano jednak za zamkniętą dopiero w 1947 roku, po dokończeniu budowy wałów w Dylakach. Do dziś snute są przypuszczenia, dlaczego na kilka lat przed wojną Hitler postanowił wybudować w Turawie zbiornik retencyjny, mając głowę pełną wojennych planów. W Internecie można znaleźć sensacyjne informacje o rzekomym odnalezieniu wejść do podziemnych fabryk ukrytych pod dnem jeziora. Schron miał składać się z kompleksu pomieszczeń, które przygotowano do montażu rakiet V1 i V2. Podobno przewinęły się przez to miejsce setki ludzi, mających obowiązek milczeć do końca swych dni. Nie wyjawili sekretu, bo jak piszą rzekomi odkrywcy „niewolnicy nigdy nie oglądali światła słonecznego, byli izolowani od lokalnej społeczności w podziemnych barakach, a po skończeniu robót oślepiani. Czasem nawet pozbawiani języków i transportowani nocą ciężarówkami na stację kolejową w Kotorzu Małym, skąd rozwożono ich do obozów koncentracyjnych”. Dwóch studentów politologii szczyci się nawet tym, że znaleźli wlot kanału wentylacyjnego i spenetrowali podziemne hale, w których zachował się park maszynowy. Sensację podsyca fakt, że dokumenty z budowy zbiornika były latami utajnione przez władze PRL.